Klaus & Caroline & Damon

Klaus & Caroline & Damon

piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 2.

Caroline:
Nie mogłam uwierzyć w to co mi się właśnie przytrafiło. Jak Stefan mógł mi coś takiego zrobić. Właściwie skąd on się tu wziął. Przecież Damon mówił, że wyjechał z tym potworem i tworzy hybrydy. Kark mnie bolał, westchnęłam cicho spoglądając na Damona, który patrzy na mnie pytającym wzrokiem. Podał mi też szklankę z whisky, którą opróżniłam w ekspresowym tempie. Przeczesałam dłonią włosy. Usiadłam na kanapie podciągając kolana pod brodę. Nie mogłam poznać własnego przyjaciela. Zmienił się a ja nie mogłam rozgryźć co się stało. To naprawdę przygnębiało. Pokręciłam głową i oparłam ją o kolana. Nie mogłam znieść wzroku Damona na sobie.
- Co się gapisz? - Zapytałam spoglądając na niego.
- Czekam na twoją płaczliwą opowieść co się stało? - Uśmiechnął się w ten swój irytujący sposób.
- Siedziałam w domu i nagle pojawił się Stefan powiedział mi że mamy trzymać się z daleka i skręcił mi kark. - Odpowiedziałam kręcąc głową.
- Nie spodziewałbym się, że skręci ci kark zanim zaczniesz paplać. Mądre posunięcie z jego strony. - Wzruszył ramionami uśmiechając się głupawo cały czas.
- Jesteś skończonym kretynem Damon. - Wstałam. - Nie odpuszczę Stefana, nawet jeśli miałabym umrzeć nie zostawię go samego.
- Jeżeli dalej będziesz taka bezmyślna to na pewno skończysz bez serca. - Wstał i podszedł bliżej, spięłam wszystkie swoje mięśnie.
- Tak bo ty jesteś mistrzem w intrygach nie liczy się dla ciebie nikt i nic nawet własny brat, który nie raz uratował twój nic nie warty tyłek. - Warknęłam zła, byłam wściekła.
- Spokojnie Blondie, złość piękności szkodzi. - Chciałam wymierzyć mu policzek ale chwycił moją dłoń i wykręcił ją za moje plecy przyciągając bliżej siebie. Spojrzałam mu w oczy.
- Puszczaj mnie. - Warknęłam po raz kolejny patrząc mu w oczy.
- Zrobiłaś się zadziorna nawet mi się to podoba. - Zbliżył swoje usta do moich.
- Nie mogę na ciebie patrzeć. - Próbowałam się odsunąć ale tkwiłam w żelaznym uścisku.
- Jak na razie nie masz wyjścia. - Szepnął. - Odzyskamy Stefana. Zrobię to dla świętego spokoju.
Po chwili mnie puścił odsunęłam się od razu. Spojrzałam na niego. Podeszłam do schodów.
- Dobranoc Damon. - Zostawiłam go do siebie i po wieczornej toalecie poszłam spać. Musiałam się od niego odseparować bo miałam ochotę go rozszarpać na kawałki. To nie była jego wina, tylko byłam sfrustrowana tą bezsilnością. Miałam nadzieję, że już nie długo mój przyjaciel będzie znowu z nami. Może w końcu uda się wszystkim odnaleźć szczęście w tym przeklętym miejscu.

Stefan:
Siedziałem w salonie późnym wieczorem, cały czas przed oczami miałem obraz Caroline. Nie chciałem tego robić, ale jeśli nie sprawię że przestaną mnie szukać Klaus zabije i ją i Damona. Usłyszałem kroki ale nie odwróciłem się doskonale wiedziałem kto się zbliża. Klaus, największy potwór jaki chodzi po tej ziemi. Spuściłem głowę.
- Co cię trapi przyjacielu? - Zapytał opierając się o kominek.
- Ty... Po co mnie dalej trzymasz? Masz hybrydy  swoich nowych przyjaciół po co ja jestem ci potrzebny?
- Potrzebuję Eleny twoi przyjaciele na pewno znajdą sposób aby nasze obie strony były zadowolone. Coś mi się obiło o uszy, że wróciła twoja przyjaciółka słodka blondynka. - Wyjawił to z tryumfalnym uśmiechem.
- Trzymaj się od Caroline z daleka. Jeśli ją skrzywdzisz znajdę sposób żeby cię zabić. - Powiedziałem przyglądając mu się coraz uważniej.
- Nie prowokuj mnie Stefan, wiesz przecież że jestem nieobliczalny. - Powiedział całkiem poważnie. - Może wymienię ją na ciebie. Było by zabawnie.
Zniknął, uświadomiłem sobie, że Caroline jest w niebezpieczeństwie musiałem ich ostrzec. Napisałem wiadomość do Damona i musiałem pojechać z nim się spotkać. Wybrałem na miejsce spotkania ruiny starej posiadłości Lockwoodów. Zanim tam dotarłem on był już na miejscu.
- Proszę proszę brat marnotrawny wrócił. - Uśmiechnął się szeroko.
- Daj spokój Damon. Mamy ważniejsze sprawy na głowie. - Wsunąłem dłonie do kieszeni.
- Więc o co chodzi? - Uniósł brew do góry, widać to go zainteresowało.
- Musisz chronić Caroline, Klaus coś kombinuje. - Powiedziałem zaciskając zęby, on się zaśmiał.
- To Caroline jej nawet Yoda nie przemówi do rozsądku. Nie odpuści sobie dopóki nie wrócisz do domu.
- Możliwe że Klaus będzie chciał ją zamienić na mnie albo coś zrobić, nie pozwól jej na to. Wy wszyscy musicie się trzymać z daleka ode mnie. - Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Zobaczę co da się zrobić ale nie odpuścimy sobie okazji do wyrwania cię z tego bagna.  - Czuł się winny widziałem to po nim. Spuściłem wzrok a on zniknął. To były ciężkie miesiące i zdawało się że byliśmy w sytuacji nie do rozwiązania. Wróciłem do rezydencji Klausa. Wysłałem wiadomość do Damona z informacją o ukrytej rodzinie Klausa. Może to był sposób żeby go powstrzymać raz na zawsze.

Damon: 
Kiedy tylko wstałem i przeczytałem wiadomość od mojego brata postanowiłem pojechać w wyznaczone miejsce. Wykąpałem się i ubrałem. Zajrzałem tylko do Caroline spała jak zabita. Uśmiechnąłem się, przynajmniej nie musiałem zabierać tej złośnicy ze sobą. Pojechałem po Rica i razem udaliśmy w to miejsce. Pokazałem mu adres. Spojrzałem na niego.
- Wiesz co to jest za miejsce? - Uniosłem brew do góry.
- Z tego co kojarze to kontenery za miastem. Nie uważasz ze to podejrzanie? - Zaczął.
- Co masz na myśli? - Przyśpieszyłem.
- Dostałeś adres od Stefana, który nie jest sobą. nie uważasz że gdzieś musi być haczyk? - On i te jego czarne myśli.
- Musimy zaryzykować Klaus to szuja, musimy znaleźć sposób żeby go poskromić. Jeżeli to ma być sposób musimy spróbować. - Wzruszyłem ramionami i zaparkowałem kiedy dotarliśmy już na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu rozejrzałem się. Stanąłem przed bramą i poczułem popchnięcie, dość mocne i impulsywne. Obejrzałem się rozkojarzony i zobaczyłem naszą ulubioną blondyneczkę.
- Co tu robisz Caroline? - Skrzyżowałem ręce na klatce. Ric podszedł do nas.
- Poszłam na spacer nie widać. Co wy tu robicie? - Była chyba zdenerwowana.
- Przyszliśmy tu bo Ric ma tu meble chcemy je zabrać. - Zaśmiałem się.
- Nie kłam coś kombinujecie, chcę wiedzieć. Chodzi o Stefana prawda? - Skierowała się do Rica. Nie miała zamiaru odpuścić.
- Podobno tu gdzieś jest rodzina Klausa, Damon chce ją wykraść. - Szturchnąłem go.
- Przypomnij mi po co cię zabrałem? - Westchnąłem.
- Bo tylko ja z tobą wytrzymuję. - Kiedy Caroline to usłyszała zaczęła się śmiać. Nie wytrzymałem dłużej i przerzuciłem ją przez bark i wrzuciłem do bagażnika.
- Co robisz troglodyto?! - Próbowała się wyrwać.
- Zaczekasz tu, czy ci się to podoba czy nie. Jeżeli zniszczysz mój samochód osobiście wyrwę ci serce. - Zatrzasnąłem klapę i weszliśmy odnaleźć kontener.
- Chyba to przesada. - Wspomniał Ric.
- Tylko by gadała i przeszkadzała. A tak możemy zostać w ciszy i spokoju chociaż na chwilę. - Powiedziałem dumny z siebie. Nie minęło długo aż znaleźliśmy dany kontener. Otworzyłem go a widok który tam był sparaliżował mnie i także Alarica, widziałem to po nim. Zmrużyłem oczy.

Klaus: 
Wstałem w wyjątkowo dobrym nastroju. Stefan zaczął kombinować to dobrze że wczoraj moje hybrydy go śledziły. Skoro postanowił grać nie czysto, nie miałem zamiaru postępować inaczej. Od tej pory hybrydy obserwowały i jego i tych jego śmiesznych przyjaciół. Zaśmiałem się pod nosem. Myślałem , że będę się nudzić a jednak miłe zaskoczenie. Zeszedłem powoli do salonu nalałem sobie najlepszej whisky jaką miałem. Nuciłem sobie pod nosem melodię z lat 20-stych. Przez dom przewijało się troche mieszańców którzy odnawiali dom. Szeroko się uśmiechnąłem kiedy zobaczyłem Stefana uśmiechnąłem się szeroko. Podszedłem do niego, widać że jeszcze nie był poinformowany o niepowodzeniu jego planu.
- Witaj przyjacielu. - Podałem mu szklankę z bursztynowym trunkiem.
- Klaus skąd twój dobry humor od rana? - Wziął szklankę, miał ponurą minę. Bawiło mnie to.
- Wiesz ptaszki doniosły mi, że ktoś sprawdzał stare kontenery. - Powiedziałem obojętnie.
- Co im zrobiłeś? - Wyprostował się na samo wspomnienie.
- Nic, w końcu jak to się mówi... Przyjaciele mojego przyjaciela są moimi przyjaciółmi. - Poklepałem go po ramieniu.
- Klaus, nie igraj ze mną. Jestem tu bo muszę nie dlatego żę chcę. - Tracił cierpliwość był już lekko poddenerwowany.
- To ty ze mną nie igraj. Od teraz będziesz lojalny na każde moje zawołanie, w innym przypadku Damon i nasza blondyneczka zginą. - Poklepałem go po ramieniu. Spuścił bezradnie głowę. - Możesz iść. Nie będziesz mi potrzebny teraz. Mieszańce będą w pobliżu.
Uśmiechnąłem się i pozostawiłem go samego. Usiałem w gabinecie zastanawiając się co zrobić. Może pora pobawić się przyjaciółeczką Stefana. Elena nie była mi na razie potrzebna miałem jeszcze krew potrzebną do tworzenia hybryd, prędzej czy później popełnią błąd a ona wpadnie w moje ręce sama. Dlaczego więc nie mam się rozerwać. Zszedłem do piwnicy i stanąłem wśród trumien. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Już niedługo znowu będziemy rodziną. Mamy swój dom.
Rozejrzałem się zadowolony.

Caroline: 
Kiedy byłam zamknięta w bagażniku krew się we mnie gotowała wręcz. Kopałam nogami i uderzałam pięściami. Jak Damon mógł mnie tak zamknąć i zostawić. Westchnęłam głęboko. W mojej głowie wrzało wiele myśli. Po co oni tu przyjechali skoro tak właściwie nie wiedzieli czy Stefan się nie mysli, poza tym Klaus mógł już dawno ich przenieść albo się pozbyć. Bardziej zastanawiało mnie kiedy Damon rozmawiał ze Stefanem. Usłyszałam trzaskanie drzwiami a później warkot silnika. Rozejrzałam się, nie wiedziałam co się działo.
- Damon do cholery wypuść mnie. - Krzyknęłam z bagażnika.
- Spokojnie słoneczko, otworzę w domu jak będziesz grzeczna oczywiście. - Odpowiedział, doskonale się słyszeliśmy. Zacisnęłam szczękę.
- To chyba nie potrzebne. - Upomniał go Ric a w samochodzie zaczęło trząść. Robił to specjalnie.
- Potrzebne. Tak jest lepiej. - Odpowiedział Ricowi Damon.
Postanowiłam się nie odzywać. Cierpliwie czekałam aż skończy się ta droga i będę mogła wyjść z tej klitki. W końcu stanął czułam się jakby minęły godziny. Musiałam jeszcze kilka minut poczekać aż Salvatore otworzy klapę. Podał mi rękę ale to zignorowałam. Rica nie było. No tak Damon się zatrzymywał.  Wygrzebałam się z kufra i popatrzyłam wściekła na Damona a on się tylko uśmiechał. Minęłam go i weszłam do salonu.
- Uuuu nasza księżniczka nie ma humorku? - zapytał brunet drwiącym tonem.
- Nie mam zamiaru rozmawiać z takim ignorantem jak ty. Gdzie macie te trumny? - Dodałam po chwili ciszy.
- Jednak mówisz? Nie ma w środku było jedne wielkie nic. Klaus musiał je przenieść. - Odpowiedział Damon nalewając whisky do dwóch szklanek.
- Jak mogłeś mi nic nie powiedzieć... Mieliśmy współpracować. - Zrzuciłam do niego.
- Tak słodko spałaś, że nie miałem sumienia cię budzić. - Prychnął pod nosem. Zaśmiałam się.
- Gówno prawda. - Usiadłam i założyłam nogę na nogę. Westchnął i spuścił wzrok.
- Dobrze panno wiem wszystko najlepiej. Nie chciałem cię narażać. - Uniosłam brew do góry.
- Dlaczego? - Zapytałam zdumiona.
- Bo nie miał bym kogo dręczyć. - Zaśmiał się. Rzuciłam w niego poduszką. Dołączył do mnie i zaczeliśmy się śmiać. Przepychaliśmy się i rzucaliśmy w siebie poduszkami.
- Czy ja wam przypadkiem nie przeszkadzam? - Spojrzałam w stronę wejścia i spojrzałam na Stefana. Stanęłam jak wmurowana. Nie mogłam z siebie wykrztusić ani słowa.


                                                                        
Wiem dawno nie pisałam, ale miałam dość sporo na głowie i nie miałam weny, pracuję już nad następnym rozdziałem na drugi blog . Postaram się pisać częściej. Mam nadzieję że ktoś tu jeszcze zagląda i ostawicie jakiś ślad. Postaram sobie kolejne dwa rozdziały wstawić w tym tygodniu jeszcze.
Do napisania kochane.